2006/10/17

W zycie.

Zaczynam przestawac wierzyc ze to sie kiedykolwiek zmieni. Homeopata daje leki, niektore dzialaja odrazu, inne wogole. A choroba robi swoje, krazy po organizmie, raz tu raz tam. Sam nie wiem co o tym mysle, tylko wszyscy inni wiedza co o tym mysla i jak zrobic zeby bylo dobrze. Bywa tak ze mam to w dupie, pozniej mysle ze mam wszystko pod kontrola, innym razem nie widze zadnych widokow na najblizsza przyszlosc i przyszlosc troche dalsza, upadam na twarz jak dziecko. Siedze tez czasem w domu i rozkminiam, innym razem spotykam sie z ludzmi, usmiecham sie, ludzie sie usmiechaja. Okresy walki z doslownie wszystkim przeplataja sie z planami na imprezy, tworczosc, wymuszony wyjazd z kraju. Raz jestem smieciem, raz obiecujaca i utalentowana jednostka. Same te skoki nastrojow, zmiana perspektywy dobijaja mnie i sa czesto powodem do zamkniecia sie, spojzenia na wszystko z boku i reflekcje "Boze, to jest bledne kolo, to sie nie konczy. po co tak zyc skoro nie mozna normalnie?".
Ide pompowac zycie w swoje zycie, znowu. Super, hehe.